piątek, 25 lutego 2011

Zielony... kiwi-mus

Jak najlepiej zacząć dzień? Oczywiście od pysznego, dobrze nastrajającego i energetyzującego śniadanka przy łagodnej muzyce (Zielony - Goya). Jeśli lubicie zaczynać dzień lekko, a w dodatku na słodko i owocowo - to propozycja idealnie dla Was :) Zacznijmy więc dzień od zielonego serca, zacznijmy od kiwi! Imbir - doda Wam energii, zielony owoc - wprawi w dobry humor, słodycz serka - przyjemnie otuli, a muesli sprawi, że całość nabierze zdrowego kolorytu :)

Przepis znalazłam we francuskim, kobiecym czasopiśmie o przepięknie brzmiącym tytule "Biba" ;)



Kiwi-mus (dwie porcje)

- 3-4 owoce kiwi,
- mandarynka lub pomarańcza,
- 2 łyżki miodu (lub brązowego cukru),
- nico świeżego, startego imbiru
- serek Bieluch lub wiejski/ albo jogurt naturalny niesłodzony,
- łyżka (lub dwie) cukru pudru,
- garść muesli lub płatków crunchy

Kiwi obrać, zmiksować razem z obraną mandarynką, świeżym imbirem i miodem (dosłodzić do smaku). Na dno naczynia wsypać garść muesli, następnie przełożyć serkiem dosłodzonym cukrem pudrem, a na wierzch wlać mus kiwi.


Smacznego :)

wtorek, 22 lutego 2011

Chleb nas uczy pokory. Pszenny z ziarnami


W ostatnim czasie przekonałam się, iż przygotowywanie domowego pieczywa owszem, wymaga dużych nakładów pracy, ale też uczy wielkiej pokory i cierpliwości. Pokory do własnej pracy, poświęconego czasu, do porażek i do sukcesów. Z moich obserwacji wynika, że domowa piekarnia opiera się w większości na czekaniu, czekaniu, czekaniu... co uczy cierpliwości w dążeniu do celu. Bardzo podoba mi się ta piekarniana nauka i zamierzam podążać jej śladem. Bo nic nie może równać się z zapachem i smakiem domowego pieczywa.


Dziś prezentuję Wam mój drugi chleb na własnym zakwasie (pierwszy - nieopublikowany), z którego jestem ogromnie dumna. Z ziarnami, bo takie chleby lubię najbardziej, a ten był wyjątkowo dobry. Przepis pochodzi z książki Małgorzaty Zielińskiej "Domowa piekarnia". To druga propozycja książkowa tej pani, która zachwyciła mnie swoją prostotą i funkcjonalnością - przepisy od A do Z, dla początkującego i domowego piekarza. To dzięki niej zakwas udał mi się za pierwszym razem :)

Chleb pszenny z ziarnami

zaczyn:
- 50 g zakwasu żytniego,
- 100 g mąki pszennej typ 550,
- 100 g wody

ziarna:
- 50 g siemienia lnianego (w przeddzień wypieku namoczyć na noc w 100 g gorącej wody),
- 40 g nasion słonecznika,
- 10 g sezamu,
- 5 g kminku

ciasto chlebowe:
- 250 g przygotowanego zaczynu,
- 100 g powyższych ziaren,
- 500 g mąki pszennej typ 550 lub 650,
- 100 g maki pszennej razowej,
- 230-250 g wody,
- 1,5 łyżki soli

1. Zaczyn: do zakwasu dodać mąkę i wodę. Wymieszać, przykryć, odstawić na 12-14 godz. w temp. pokojowej. Powinien podwoić swoją objętość, po czym lekko opaść.

2. Rano wymieszać mąkę z wodą i odstawić na ok. 30 min. Dodać zaczyn oraz namoczone siemię lniane. Krótko wyrobić, dodać sól i pozostałe składniki. Ziarna sezamu i słonecznika podprażyć na suchej patelni. Wgnieść ziarna do ciasta i wyrabiać.

3. Ciasta odstawić na 10 min., ponownie krótko wyrobić i odstawić do wyrośnięcia na 2,5 godziny (przykryć ściereczką + folią).
Po 1 godzinie, ciasto wyjąć, rozciągnąć na blacie, uformować kulę i założyć boki do środka. Ponownie pozostawić do wyrośnięcia.

4. Ciasta wyjąć, uformować bochenek (u mnie 1 duży), ale można podzielić na dwa. Pozostawić do wyrośnięcia na 4-5 godzin.

5. Piec w piekarniku w 230 stopniach, uprzednio go naparować za pomocą spryskiwacza do kwiatów :) Piec 35-40 min. Studzić na kratce.

Ufff... :)

sobota, 19 lutego 2011

Pełnoziarnista pizza z chorizo i suszonymi pomidorami

Ostatnio w mojej kuchni rządzi kolor czerwony i czerwona będzie dzisiejsza pizza. Szczególnie polecam ją wszystkim tym, którzy chcą urozmaicić włoski repertuar o pełnoziarnisty, zdrowy i ciekawy w smaku placek. Co na górę? Pyszny sos pomidorowy, ognista chorizo i suszone pomidorki, czyli wyraziste akcenty, które świetnie razem współgrają. Szczypiorkiem przełamana czerwień :)


Pełnoziarnista pizza z chorizo i suszonymi pomidorami


Ciasto:
- 250 g mąki pełnoziarnistej,
- 10 g świeżych drożdży,
- ok. szklanka letniej wody,
- łyżka oliwy ze słoiczka z pomidorami,
- płaska łyżeczka soli
- odrobina cukru i letniej wody na rozczyn drożdżowy

Sos pomidorowy:
- 4 łyżki koncentratu pomidorowego,
- posiekany ząbek czosnku,
- oregano i bazylia,
- łyżka octu balsamicznego
- łyżka oliwy spod pomidorków
- pieprz

Wierzch:
- starty ser żółty,
- pokrojona w plasterki kiełbasa chorizo,
- suszone pomidory
- oregano


1. Z drożdży, cukru i letniej wody sporządzamy rozczyn, odstawiamy na parę minut. Pozostałe składniki należy połaczyć, dodać rozczyn i wyrobić. Odstawić w ciepłe miejsce, aż ciasto podwoi swoją objętość, ok. 1,5h.

2. Składniki sosu wymieszać.

3. Ciasto podzielić na dwie części z których uformować dwa placki (ok. 23 cm). Na plackach rozsmarowujemy sos pomidorowy, posypujemy oregano, serem żółtym i obkładamy kiełbaską chorizo oraz suszonymi pomidorami. Pieczemy od ok.20-30 min. w temp. 230 stopni.


Życzę wszystkim miłego weekendu!

czwartek, 17 lutego 2011

Wieprzowina Bombay Curry: w hołdzie dawnym uzależnieniom

Początek mojego zamiłowania do indyjskich smaków miał bardzo burzliwy, aczkolwiek nieskomplikowany w składniki przebieg. Krótko mówiąc - zaczęło się od uzależnienia od curry ;) Był taki czas, gdy dodawałam ową złocistą przyprawę dosłownie do wszystkiego - do kurczaka, panierki, ryżu, sosów, sałatek, a nawet do placków ziemniaczanych :D Mama z przerażeniem patrzyła na kolejną szczyptę w sałatce (czasem po kryjomu przemycałam curry w jakimś daniu żeby nie widziała ;)). To było kiedyś. Czas prób i błędów. Uczenie się, że kuchnia indyjska nie tylko na curry się opiera. Teraz nastąpił czas uspokojenia...


Dzisiejsze danie dedykuję w hołdzie wszystkim currymaniakom i amatorom kuchni indyjskiej. Pozdrawiam Was serdecznie!!

Wieprzowina Bombay Curry
(inspiracja)

- 600 g wieprzowiny na gulasz, pokrojonej w kostkę,
- duża cebula,
- dwie małe marchewki,
- puszka brązowej soczewicy (ok. 300g),
- dwa ząbki czosnku,
- duża czerwona papryka,
- po dwie łyżeczki słodkiej papryki w proszku, curry i kuminu / bądź pasta curry
- natka pietruszki,
- szklanka bulionu warzywnego,
- sól, pieprz cayenne
- dwie łychy gęstej śmietany i łyżeczka mąki



Na patelni rozgrzać oliwę, wrzucić do niej pokrojoną w piórka cebulę, posiekany czosnek, marchewkę pokrojoną w talarki i sproszkowane przyprawy, które razem z warzywami przesmażamy. Przekładany do osobnego garnka. Na tej samej patelni obsmażamy wieprzowinę (można dolać jeszcze trochę oliwy), by się zezłociła. Przekładamy do garnka z warzywami. Paprykę kroimy w paski, podsmażamy na patelni i przekładamy do mięsa. Dolewamy bulionu warzywnego i dusimy wszystko razem do miękkości. W połowie duszenia solimy, dodajemy pieprzu cayenne. Ja dodaję dużo :) Na końcu dodajemy soczewicę, mąkę rozrobioną z dwoma łyżkami śmietany oraz posiekaną natkę pietruszki.

Podajemy z ryżem.

 

wtorek, 15 lutego 2011

Muzy słodki głos... Śniadaniowe rogaliki

"(...) Czemu wierszy nie piszesz
A brodzisz w snach
I do końca nie palisz świec
I nie gasisz gwiazd
Gdybyś spojrzał w przedświcie
Na zachodzącą noc
Znałbyś Muzy
Słodki głos..."

Dżem*, Leci muza



Budzę się o poranku....szaro...mgła...cisza. Deszcz bije o szyby - nie boję się tego dnia. Gorące kakao, ciepły rogalik i moja Muza. Otulam się nią. Dodaje mi odwagi. Jestem pewna, że wystarczy do kolejnego poranka. Chłonę każdy dźwięk, każdą nutę i teraz już wiem jaki będzie dzień. Poranek moją Muzą, muzyka moją inspiracją.


Życząc Wam samych wspaniałych świtów, dziś proponuję przepis na pyszne rogaliki śniadaniowe. Zaczerpnęłam go z książki pani Małgorzaty Zielińskiej "Wypieki drożdżowe", którą obecnie mocno się zachwycam, ponieważ jest świetnie wydana i zawiera mnóstwo sprawdzonych przepisów na pyszne domowe wypieki. Rogaliki szczególnie polecam - są lekko słodkawe, idealnie komponują się z konfiturą, aromatyczną kawą, czy świeżym masełkiem.

Rogaliki śniadaniowe

- 500 g mąki,
- 14 g drożdży świeżych,
- 1/2 szklanki mleka,
- 60 g masła,
- 4 łyżki cukru,
- 2 jajka,
- 3/4 łyżeczki soli

- 1 jajko na glazurę


Drożdże rozetrzeć z dwoma łyżkami letniej wody (u mnie mleko) i cukru, wymieszać. Odstawić na parę minut.
Mleko doprowadzić do wrzenia, zgasić ogień. Połączyć z masłem, cukrem i solą - przestudzić.
Mleko z masłem wymieszać z jajkami, roztartymi drożdżami i mąką. Wyrabiać ok. 10 minut. Ma powstać elastyczne ciasto, które przekładamy do miski wysmarowanej masłem. Odstawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce.

Ciasto podzielić na dwie części, rozwałkować je na krążki, każdy krążek podzielić na 8 trójkątów. Zwijać trójkąty zaczynając od podstawy. Uformować końce nadając im kształt rogalika.
Wyłożyć na blasze i znów pozostawić do wyrośnięcia. Posmarować roztrzepanym jajkiem i piec ok. 15 minut w rozgrzanym piekarniku do temp. ok. 185 stopni.

* Gorąco zachęcam do przesłuchania nowej płyty DŻEMu "Muza" :):)

sobota, 12 lutego 2011

Fasolka szparagowa z szalotką i czosnkiem


Fasolka szparagowa króluje na francuskich stołach bardzo często, głównie w postaci dodatku do dania głównego. Właśnie we Francji nauczyłam się, że fasolka nie musi być nudna...polana bułką tartą i masłem (choć ta także jest pyszna), ale może być przygotowywana na wiele sposobów. Oto jeden z nich - prosty, jednakże wart spróbowania. 


Fasolka szparagowa z szalotką i czosnkiem

- ok. 450 - 500g fasolki szparagowej (o tej porze roku to na pewno mrożona lub z puszki),
- szalotka,
- ząbek czosnku,
- dwie pełne łyżki masła,
- natka pietruszki,
- sól, pieprz

Fasolkę gotujemy al dente w osolonej wodzie. Na patelni rozpuszczamy masło, dodajemy posiekaną drobno szalotkę oraz czosnek. Nie za długo przesmażamy, po czym dodajemy fasolkę. Delikatnie mieszamy. Solimy, pieprzymy, a na końcu posypujemy drobno posiekaną natkę pietruszki. Serwujemy na zimno lub na ciepło.


Usmażona na masełku fasolka ma bardzo delikatny smak podkreślony aromatem czosnku oraz natki pietruszki. Doskonale urozmaici każdy mięsny obiad :)

czwartek, 10 lutego 2011

Dziewczęco i optymistycznie: biscuits roses de Reims i deser malinowy

Czy trudno być optymistą? Bez ogródek odpowiadam - nie! Niektórzy odbierają pozytywne myślenie jako wariactwo...grzech... ale czy to grzech się uśmiechać i nim wpływać na swoją przyszłość? Czy to grzech widzieć życie na różowo? Wszystko tkwi w pozytywnym zaklinaniu jutra! Co nam potrzeba? Odrobina uśmiechu, dobrej woli i wiary, że będzie dobrze. A co jeśli się nie uda? To nic! Próbujemy dalej....śmiało...przed siebie...bez strachu... Przecież na tym polega życia...upadamy i podnosimy się....robimy błędy i uczymy się na nich... jednak czasem załóżmy te różowe okulary...one lepiej chronią przed tymi upadkami ;)


Biscuits roses de Reims to słynne na całą Francję iście dziewczęce, słodziutkie, podłużne i oczywiście różowe biszkopty. Posypane lekkim cukrem pudrem, chrupiące, bardzo mi przypominają w smaku nasze polskie okrągłe, suche biszkopty, a ich konsystencja przypomina coś pomiędzy bezą, a "kocim języczkiem". Historia biscuits roses sięga XVII wieku i wiele zawdzięcza piekarzom, którzy do ich pieczenia wykorzystywali rozgrzane piece chlebowe. Po pierwszym pieczeniu, wkładali je do pieca jeszcze raz, by wyschły. Stąd pochodzi nazwa biscuit (bis-cuit), czyli cuit deux fois tzn. dwa razy pieczony.


Co ciekawe... w początkach swojego istnienia ciasteczka były białe, dopiero później cukiernicy aromatyzowali je wanilią i barwili na kolor karminowy. Do dziś utrzymała się tradycja, która mówi, by podawać je w akompaniamencie szampana lub wina musującego, najlepiej różowego i delektować się zamaczając je w owych trunkach.

Mój dzisiejszy deser zainspirowany jest przepięknym, delikatnym kolorem francuskich biszkoptów. Oczywiście można je zastąpić jakimikolwiek innymi białymi :)



Deser malinowy z biscuits roses i mascarpone

- 250 g serka mascarpone,
- 250 g jogurtu,
- cukier waniliowy,
- dwie łyżki cukru

- szklanka mrożonych malin,
- trzy łyżki cukru,
- pół łyżeczki żelatyny

- kilka pokrusznych na pył biscuits roses

Wykonanie jest bardzo proste: serek mascarpone miksujemy z jogurtem cukrem waniliowym i dwoma łyżkami cukru.
Maliny przekładamy do rondelka, dodajemy cukier i podgrzewamy do momentu, gdy uzyskamy owocowy mus. Odrobinkę musu odlewamy, mieszamy z żelatyną, łączymy z resztą malin, dobrze mieszamy i schładzamy.

Na dno naczynia wsypujemy biszkopty, następnie przykrywamy je warstwą kremu mascarpone, warstwą musu malinowego, posypujemy biszkoptami, następnie kładziemy kolejną warstwę kremu, a na koniec przyozdabiamy różowym pyłem.


Gorąco polecam :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...