Ci, którzy mieszkają za granicą, a w kraju zostawili najbliższych znają ten problem... Z każdą wizytą w Polsce, z każdymi kolejnymi świetami, z każdym wakacyjnym pobytem powtarza sie ten sam scenariusz... "To ja Ci zapakuję coś dobrego, coś czego nie ma we Francji..." I tak zaczyna się wielkie pakowanie smakołyków i powrót z ogórkami kiszonymi w bagażniku, z domowym zakwasem na żurek, z pierogami, biały serem i polskimi wędlinami..."bo tego u Was nie ma". Być może czasem staje się to przekleństwem, gdyż z tak zaopatrzoną lodówką nie można sobie pozwolić na 'fantazjowanie' w kuchni, ale ileż w tym uroku.....
Teraz pewnie wiecie czemu czasem znikam na bardzooo długo :) Wyjadanie tej polskości trochę trwa :)
Tak więc z wielką radością przedstawiam Wam CUDOWNY przepis na chleb z dodatkiem pysznego żurku przywiezionego prosto ze Śląska :) Za przepis dziekuję autorce bloga Co by tu zjeść? bo to tam się natknęłam na ten fantastyczny pomysł na wypiek. Zamiast świeżych drożdży użyłam tych z torebki i nie dodałam ziaren słonecznika.
Chleb na żurku
- 500g mąki pszennej,
- 75 g mąki pszennej razowej,
- 75 g mąki żytniej razowej,
- dwie łyżeczki droźdży instant,
- 1,5 łyżeczki soli
- 2 łyżeczki cukru,
- 250ml zakwasu na żurek,
- 200 ml wody,
- dwie łyżki siemienia lnianego,
Ja wyrobiłam ciasto w maszynie - umieściłam w misie składniki mokre, suche i drożdże. Nastawiłam program 'Dough". Następnie wyjęłam ciasto chlebowe na stolnicę, wyrobiłam i przełożyłam do dwóch małych podłużnych foremek obsypanych otrębami. Zostawiłam jeszcze raz do wyrosnięcia na ok. 2h. Następnie upiekłam w piekarniku w temp. ok. 180 stopni.
Mogę śmiało stwierdzić, że bedzie to jeden z moich ulubionych chlebków! Jest mięciutki, lekko wilgotny i ma niesamowity zakwasowy smak. Idealny dla tych, którzy boją się pierwszego zakwasu... Zamiast niego na początku polecam żurek...chociażby ten ze sklepu :)
Och, znam dokładnie ten problem - i to z obu stron! Z jednej - Rodzina na miejscu, która wyposaża nas w kolejne polskie przysmaki. A z drugiej - znajomi "tam" na miejscu, którzy jeszcze przed wyjazdem zgłaszali zamówienie: "słuchaj, jak już będziesz w Polsce, przywieź mi proszę to czy tamto" i obowiązkowe "to chyba nie problem, prawda?" Oczywiście, że problem nigdy to nie był, zawsze więc wracałam z pełnymi rękami:) Co ciekawe, najgłośniej polskiego jedzenia domagali się znajomi Agnlicy, nie Polacy... było to bardzo miłe! :)
OdpowiedzUsuńDobrze jednak, że powoli przejadasz już tę Polskość i do nas wracasz z nowymi świetnymi pomysłami! (odezwałą się ta, któej nie było przez 2 miesiące;))
Uściski!
Świetny chlebek, wygląda bardzo apetycznie, nie ma to jak domowy:)
OdpowiedzUsuńpoproszę kromeczkę na kolacje;)
OdpowiedzUsuńChlebek fantastyczny:)
OdpowiedzUsuńJeszcze takiego nie robiłam.
P.S. Iwonko, czego nie ma we Francji... czy tak?
mam maleńkie doświadczenie w pieczeniu pieczywa... ale Twój chlebek wygląda bardzo ładnie :-) chociaż nie mieszkam za granicą, chociaż w innym mieście niż moja rodzina, też ZAWSZE dostaję pełny bagaż jedzenia ;-) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziewczyny, dziękuję za miłe słowa! Już powoli lodówka staje się uboższa o tradycyjne smaki i mogę zacząć eksperymentować :)
OdpowiedzUsuńEwelajno - dziękuję za czujność! Już się poprawiłam :)