MORZE:
romantyczne ZAKAMARKI prowansalskich miasteczek:
słodkie, południowe LENISTWO:
BULE:
A na zakończenie chcę podzielić się z Wami przepisem na pissaladière niçoise. Nazwa tej tarty pochodzi od słowa pissalat, jest to puree z anchois mające takie samo użycie jak tapenada. Niestety sami Francuzi z południa polemizują jaki rodzaj ciasta powinna zawierać, by danie było autentycznie prowansalskie. Z drożdżami czy bez? Ja słyszałam,że spód do pissaladiere pozyskuje się z ciasta chlebowego. Tzn. kupuje się surowe chlebowe ciasto u 'swojego ulubionego piekarza' i z niego rozwałkowuje się placek.
Ja też użyłam ciasta chlebowego (można np. użyć takie z mieszanki), ale z powodzeniem sprawdza się również ciasto do pizzy.
Pissaladière na sposób nicejski (1 placek)
- porcja ciasta chlebowego lub do pizzy (np. takie),
- puszka anchois w oleju,
- 3-4 cebule,
- 2 ząbki czosnku.
- garść czarnych oliwek,
- łyżeczka tymianku,
- pół liścia laurowego,
- sól, pieprz,
- 5 łyżek oliwy z oliwek,
Cebulkę kroimy w piórka i podsmażamy na oliwie z oliwek na średnim ogniu ok. 5 min. Po tym czasie zmniejszamy płomień i dorzucamy pół listka laurowego, tymianek oraz czosnek przeciśnięty przez praskę. Smażymy aż do momentu, gdy cebula będzie miękka i lekko zezłocona, ale nie spalona. Na koniec solimy i pieprzymy do smaku. Pozostawiamy do wystudzenia.
Ciasta rozwałkowujemy dosyć cienko na okrągły placek. Na wierz układamy złotą cebulkę, na nią kładziemy odsączone z oleju anchois (i opłukane, jeśli nie chcecie zbyt słonych) oraz czarne oliwki. Rozgrzewamy piekarnik do 220 stopni i pieczemy ok. 30 min. w temp. 180 st.
Do zobaczenia przy kolejnych przepisowych odsłonach!!
Pisaldiere robiłam raz z drożdżowego ciasta i bardzo mi smakowała:)
OdpowiedzUsuńAle to już... to koniec Prowansji? A ja myślałam, że TY tam mieszkasz... Smaku narobiła i... już ucieka... Skoro tak trzeba... Zatem do zobaczenia!
Piękna podróż - szczerze zazdroszczę :) Jakoś anchois nie czuję, ale w końcu trzeba wszystkiego spróbować :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńEwelajno - no niestety... Takie jest życie, wszystko ma swój kres, zostają tylko miłe wspomnienia :) Ale nie martw się, postaram się, by tu nigdy nie było nudno :) Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńka.wo - dziękuję i tym samym zachęcam do wszelkim podróży. Nieważne gdzie, ważne z kim i po co :) Pozdrawiam cieplutko!
Aleee mi narobiłaś apetytu :) Oliwki i anchois to moje ulubione połączenie.
OdpowiedzUsuńoj, zjadlabym... juz mi slinka cieknie:)
OdpowiedzUsuńZrobiłam kiedyś pissaladiere w wersji "imprezowej" - na małych kwadracikach z ciasta francuskiego. Zdecydowaną zaletą tego dania jest szybkie przygotowanie i ciekawy smak:) Pozdrawiam i nie martw się - jeszcze na pewno wiele wspaniałych podróży przed Tobą:)
OdpowiedzUsuńa ja nie znam dania. choć kusi swoim wyglądem;)
OdpowiedzUsuńTeż znam wersję właśnie na francuskim, ale jeszcze nie robiłam. Kocham te francuskie uliczki <3 Piękny miałaś wyjazd.
OdpowiedzUsuńUściski!
Pat - faktycznie pasują do siebie jak ulał :)
OdpowiedzUsuńAga - ojj tak...bo to jest pyszne, hihi!
delikatessen - Pissaladiere ma ciekawy smak, słusznie. To za sprawą cebulki smażonej z tymiankiem i liściem laurowym.
Panno Malwinno - musisz koniecznie wyprobować, jeśli nie boisz sie anchois. Warto!! To coś innego.
Kasiu - Dziękuję! Pozdrowionka :)
Iwono! Zegnasz się z Prowansją?! Szkoda... Pokochałam ją wiele lat temu, teraz razem z Tobą będę znów tęsknić. Będą jeszcze francuskie klimaty u Ciebie?
OdpowiedzUsuńCałusy!
O i znow pizza zupelnie w moich smakach... coraz bardziej mi sie tam podoba :-)
OdpowiedzUsuń