Czy trudno być optymistą? Bez ogródek odpowiadam - nie! Niektórzy odbierają pozytywne myślenie jako wariactwo...grzech... ale czy to grzech się uśmiechać i nim wpływać na swoją przyszłość? Czy to grzech widzieć życie na różowo? Wszystko tkwi w pozytywnym zaklinaniu jutra! Co nam potrzeba? Odrobina uśmiechu, dobrej woli i wiary, że będzie dobrze. A co jeśli się nie uda? To nic! Próbujemy dalej....śmiało...przed siebie...bez strachu... Przecież na tym polega życia...upadamy i podnosimy się....robimy błędy i uczymy się na nich... jednak czasem załóżmy te różowe okulary...one lepiej chronią przed tymi upadkami ;)
Biscuits roses de Reims to słynne na całą Francję iście dziewczęce, słodziutkie, podłużne i oczywiście różowe biszkopty. Posypane lekkim cukrem pudrem, chrupiące, bardzo mi przypominają w smaku nasze polskie okrągłe, suche biszkopty, a ich konsystencja przypomina coś pomiędzy bezą, a "kocim języczkiem". Historia biscuits roses sięga XVII wieku i wiele zawdzięcza piekarzom, którzy do ich pieczenia wykorzystywali rozgrzane piece chlebowe. Po pierwszym pieczeniu, wkładali je do pieca jeszcze raz, by wyschły. Stąd pochodzi nazwa biscuit (bis-cuit), czyli cuit deux fois tzn. dwa razy pieczony.
Co ciekawe... w początkach swojego istnienia ciasteczka były białe, dopiero później cukiernicy aromatyzowali je wanilią i barwili na kolor karminowy. Do dziś utrzymała się tradycja, która mówi, by podawać je w akompaniamencie szampana lub wina musującego, najlepiej różowego i delektować się zamaczając je w owych trunkach.
Mój dzisiejszy deser zainspirowany jest przepięknym, delikatnym kolorem francuskich biszkoptów. Oczywiście można je zastąpić jakimikolwiek innymi białymi :)
Deser malinowy z biscuits roses i mascarpone
- 250 g serka mascarpone,
- 250 g jogurtu,
- cukier waniliowy,
- dwie łyżki cukru
- szklanka mrożonych malin,
- trzy łyżki cukru,
- pół łyżeczki żelatyny
- kilka pokrusznych na pył biscuits roses
Wykonanie jest bardzo proste: serek mascarpone miksujemy z jogurtem cukrem waniliowym i dwoma łyżkami cukru.
Maliny przekładamy do rondelka, dodajemy cukier i podgrzewamy do momentu, gdy uzyskamy owocowy mus. Odrobinkę musu odlewamy, mieszamy z żelatyną, łączymy z resztą malin, dobrze mieszamy i schładzamy.
Na dno naczynia wsypujemy biszkopty, następnie przykrywamy je warstwą kremu mascarpone, warstwą musu malinowego, posypujemy biszkoptami, następnie kładziemy kolejną warstwę kremu, a na koniec przyozdabiamy różowym pyłem.
Gorąco polecam :)
Sama nie wiem, czy bardziej zazdroszcze optymizmu, czy pieknych ciasteczek :)
OdpowiedzUsuńciasteczka wygladaja bardzo delikatnie..pasuja do kawy, prawda? Powiedz, ze tak...prosze...
OdpowiedzUsuńMaggie - dziękuję!!
OdpowiedzUsuńSmaczny Dom - Pasują, no pewnie ;) hihi :)
Wyglądają tak, jak te tradycyjne, które można kupić w podłużnych opakowaniach. Iście włoskie.
OdpowiedzUsuńTen deser to miód na moje serce:) A optymistą trzeba być! Nie wierzę co prawda w zaklinanie rzeczywistości, ale wiem, że życie nie jest warte przesadnych trosk, lepiej się nim cieszyć i delektować!
OdpowiedzUsuńte kolory sa naprawdę takie optymistyczne.. :-)
OdpowiedzUsuńto ja poprosze taki pyszny deser i to od razu dwie porcje, a co tam...:)
OdpowiedzUsuńCelebruj życie,bądź optymistyczna!
OdpowiedzUsuńWspaniały deser.Bardzo optymistyczne nastraja.
Wierzę w moc pozytywnego myślenia, a biscuits roses bardzo miło mi się kojarzą...
OdpowiedzUsuńFajny deser i post dodający skrzydeł.
Pozdrawiam,
SWS
Czasem jestem optymistką. Często serwuję sobie desery. Na pocieszenie i dla ukojenia. Ten ma iście radosny wydźwięk i kolor...
OdpowiedzUsuńJestem pesymistką, chyba "czarne myśli miewałam od samego poczęcia" ;-)
OdpowiedzUsuńAle takie ciastka choć na chwilkę je rozwiewają...
od razu robi się przyjemnie patrząc na takie ciasteczka :)ja jestem zdecydowaną optymistką :)
OdpowiedzUsuńsłodko wyglądają i z pewnością smakują :) nie pogardziłabym takim deserem, pysznie wygląda!
OdpowiedzUsuńIwona! Bardzo dziewczęco i optymistycznie! Optymizm to taka moja siła napędowa!
OdpowiedzUsuńNie znałam tych ciasteczek. A one są tak słodko optymistyczne, jak Twój post i podejście do życia. Teraz muszę koniecznie je gdzieś znaleźć i ich spróbować.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam dziewczyny za bardzo miłe i OPTYMISTYCZNE ;) komentarze!! Ślę same serdeczności!
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam tych biszkopcików, a wyglądają naprawdę wspaniale! :-) Mi optymizm wrócił wczoraj, jak zobaczyłam ile pączków babcia usmażyła :) Już zapomniałam, że są takie pyszne.
OdpowiedzUsuńUścisk!