Czuję, że troszkę zaniedbałam moje blogowe kucharzenie, więc powracam z nowymi pomysłami :)
Bardzo sobie cenię zdrową, a przede wszystkim slow foodową żywność. Jednakże czasami mam chwile zapomnienia...chwile, w których do końca zatracam się w okropnie sztucznym i przepełnionym chemią jedzeniu... No cóż... Ja po prostu kocham wszelkiego rodzaju żelki :) A to już nie moja wina, że jest tyle kształtów, kolorów i zapachów, które wabią mnie w sklepie, a ja patrzę na nie z próżnością dziecka... Nie moja wina,że lubię te wszystkie miśki, mamby, buteleczki z coca-colą, cukiereczki obsypane kwaśnym (i na pewno bardzooo niezdrowym) czymś :)
Moją miłość ;) postanowiłam przelać w poniższy przepis na deser. Wykorzystałam truskawkowe kwaskowo-słodkie pianki tagada, by stworzyć bardzo pyszną panna cottę przykrywającą owocową galaretkę.
Efekt? Bardzo dobry deserek...szczególnie dla tych, dla których sama panna cotta wydaje się być zbyt ciężka i zbyt słodka. Kwaskowa galaretka świetnie współgra z kremową pianką.
Truskawkowy deser: panna cotta z galaretką i truskawkami tagada
(porcja na 4 szklaneczki)
- torebka galaretki truskawkowej,
- 200 ml śmietanki kremówki,
- 100 ml mleka,
- 15 truskawek tagada,
- 2 łyżeczki żelatyny
Odpowiednio wcześniej rozpuscić galaretkę w gorącej wodzie (ilość jak na opakowaniu, ale ja zawsze dodaję mniej), ostudzić i przelać do naczynek. Schłodzić, by stężała. Śmietankę połączyć z mlekiem, dodać truskawki tagada i gotować do rozpuszczenia pianek. Zdjąć z ognia, dodać żelatynę, mieszać do rozpuszczenia proszku. Ostudzić i przelać do naczyń z galaretką. Poczekać jak całość stężeje. Przyozdobić piankami :)
A Wy lubicie żelki? :)
jaki świetny pomysł z tymi truskaweczkami!
OdpowiedzUsuńżelki... lubię i to bardzo:)
OdpowiedzUsuńa ten deser jest po prostu cudowny:)
Wygląda świetnie, a pomysł na tą panna cottę jest genialny.
OdpowiedzUsuńSuper
pozdrawiam :)
www.kuchniamalegokuchcika.blox.pl
mniam, to coś dla mnie
OdpowiedzUsuńCudowny deserek:) Też uwielbiam wszelkie żelki!:)
OdpowiedzUsuńcudnie wyglądają te żelki, przeurocze :)
OdpowiedzUsuńŻelkowa Pani - pyszny deser przygotowałaś! Żelki są pyszne, też czasami chętnie podjadam;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
U mnie nigdy nie kończy się na jednej żelce tak je uwielbiam i nie ma dla mnie znaczenia czy miśki czy malinki czy z nadzieniem czy bez:) więc nie mogłam dziś przejść obojętnie koło Twojego przepisu,po prostu pycha:-)
OdpowiedzUsuńtaaaak! my lubimy żelki! te, które miałaś też! :-) pana cottą nie pogardzę!
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie robiłam panna cotty, wstyd! Tak fajnie wygląda i tak pyszne musi być. Do zrobienia! :)
OdpowiedzUsuńTe truskawki w cukrowej skorupce były w dzieciństwie jednymi z moich ukochanych :). Też lubię żelki :)). Bardzo fajny deser.
OdpowiedzUsuńja uwielbiam żelki, a im kwaśniejsze tym lepsze:) pięknie nimi ozdobiłaś deser:D
OdpowiedzUsuńwow, wygląda rewelacyjnie! super pomysł :)
OdpowiedzUsuńŻelki są fajne, moje ulubione to żabki ;) a deser wspaniały! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńja za zelkami nie przepadam, ale taka panna cote zjadłabym bez zastanowienia :)
OdpowiedzUsuńLubię żelki.
OdpowiedzUsuńA deser pyszny!
I ja lubię żelki, w sumie to u mnie wszyscy lubią.
OdpowiedzUsuńA deser pysznie wygląda, tylko sięgać i zajadać:)
Pozdrawiam:)
Rozpusta! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
Ależ uroczo wyglądają te żelkowe panny cotty.:)
OdpowiedzUsuńPrzyznam nieśmiale, że właśnie te żelki uwielbiam, to moje absolutne faworyciątka :) Bardzo fajny deser!
OdpowiedzUsuńJednym słowem: Rozpusta!
OdpowiedzUsuńwww.przysmakiewy.pl